„Wkrótce pojawiły się ptysie od Rozalii, rzeczywiście wspaniałe; duże, w miarę rumiane, a śmietany było tyle, że aż kapała ze wszystkich stron. Takie właśnie ptysie są potrzebne, gdy się jest przygnębionym. Ture Sventon, prywatny detektyw, zdjął brodę, włożył ją do szuflady i zabrał się do ptysia.”
Ake Holmberg
„Ciasto parzone jest bardzo użyteczne i tak robi się go mniej więcej jak do parzonej leguminy z małą odmianą. Wziąść pół kwarty wody, kwaterkę masła i trochę soli, zagotować w rondlu: gdy się zacznie gotować, sypać pół kwarty mąki potrochu, ciągle mięszając na ogniu, dopóki ciasto od rondla nie odstanie. Wtedy odsunąć od ognia, przestudzić i dopiero wbijać po jednemu 8 całych jaj i łyżkę cukru. (…)”
Tak o cieście parzonym, takim na ptysie właśnie pisała Lucyna Ćwierczakiewiczowa. Oczywiście użyte miary mają się nijak do dzisiaj używanych. Musiałam trochę poszperać. I tak staropolska kwarta była równa 1,125 dzisiejszego litra. Kwaterka to inaczej pół funta, a kwarta 2 funty. Uff, udało się. Porównałam proporcje do bardziej współczesnych publikacji i zabrałam się do dzieła.
Rodzina moja kocha ptysie, a zdobyć dobrego ptysia łatwo nie jest… Ostatnio nam sprzedano ptysia z (UWAGA!) masą jak do ciepłych lodów. No zgroza i profanacja. A co, zrobię sama. Okazało się, że ptysie to proste są. Naprawdę. I dużo mniej pracy wymagają niż by się człowiek mógł spodziewać. Dodam, że mikser uruchomiłam dopiero na etapie kremu. Wcześniej starczyła ubijaczka (trzepaczka kuchenna).
Zaczynamy od przygotowania garnka z dość grubym dnem. Zagotowujemy w nim wodę z masłem, solą i cukrem. Do płynu dodajemy mąkę i energicznie mieszamy, cały czas trzymając masę na ogniu. Ciasto powinno ładnie się połączyć i odstawać od ścianek garnka. Studzimy. Dodajemy jajka i mieszamy. Powinna powstać gładka, kremowa masa. Masą napełniamy worek cukierniczy. Wyciskamy pożądane kształty. Okrągłe na ptysie, podłużne na eklerki. Wielkość dowolna. Pieczemy w 200 stopniach do zrumienienia. W zależności od wielkości, około 15 do 30 minut.
Ptysie po przestudzeniu przekrawamy i przekładamy bitą śmietaną. Posypujemy cukrem pudrem. I zjadamy. Z rozkoszą.
Oczywiście, jak człowiekowi bardzo zależy, to akurat tego dnia śmietana nie chce się ubić. I oczywiście nikomu to nie przeszkadzało, ptysie zostały zjedzone do ostatniego okruszka.
Szklanka wody (250 ml)
125 gram masła
200 gram mąki pszennej
Szczypta soli
Łyżka lub łyżeczka cukru
4 jajka
Psysie! Bomba!
OdpowiedzUsuń