"...Słychać było wiatr, który pachniał i można go było jeść jak lody, jak
ubity na krem śmietankowy niewidzialny śnieg, można go było niemal jeść
łyżeczką, miałem wrażenie, że gdybym wziął bułkę albo kawałek chleba,
to mógłbym to powietrze gryźć, prawie jak wosk."
Bohumil Hrabal
Crème Chantilly, brzmi pięknie, prawda ? Jest to bardzo sławny krem do deserów. Wymyślił go jeden z najsłynniejszych francuskich szefów kuchni François Vatel. Sam krem to śmietana kremówka, wanilia i cukier puder. Proste i pyszne.
Dzisiaj proponuję połączenie kruchego ciasta, waniliowego kremu i owoców. Owoce pysznią się na wszystkich straganach. Truskawki, czereśnie, borówki, maliny... Do wyboru, do koloru.
Ponieważ dzień moich imienin zbliżał się wielkimi krokami, zaczęłam planować menu dla moich pracowych żarłoków. Łaskawie pozwolili mi jedno ciasto wybrać samodzielnie. Pozostałe dwa, czyli tartę cytrynową i sernik czekoladowy mi niejako narzucono ;-)
Na dużą tartę o średnicy 31 cm, potrzebujemy minimum 500 ml śmietany kremówki. Jeśli tarta będzie podana natychmiast, nie ma problemu. Tym jednak razem, było bardzo gorąco, a tarta musiała dojechać do pracy i tam chwilę postać. Stąd mój krem zyskał dodatek mascarpone, dla lepszej trwałości.
Zaczynamy od kruchego spodu. Szybko zagniatamy ciasto, masło dla ułatwienia ścieram na tarce o grubych oczkach. Ciastem wylepiamy formę, nakłuwamy widelcem spód i schładzamy. Wiem, mało tradycyjna kolejność, ale się udaje ;-) Pieczemy około 20 minut w 180 stopniach, do zrumienienia. Spód studzimy. Jeśli potrzebujecie kilka ciast na jakąś uroczystość, proponuję dzień wcześniej wypiec kilka spodów (2 lub trzy). Wyrabiamy wtedy kilka porcji ciasta i po kolei wypiekamy, stawiamy je w miejscu niedostępnym dla dzieci, kotów i innych żarłoków*. Do następnego dnia ostygną, a my połowę pracy mamy z głowy.
Crème Chantilly - wersja klasyczna. Schłodzoną, bardzo świeżą śmietankę umieszczamy w szczelnie zamykanym pojemniku. Do śmietanki dodajemy ziarenka z jednej leski wanilii. Zamykamy i schładzamy przez kilka godzin, śmietana zyska wspaniały waniliowy aromat. Przed ubiciem powinniśmy przecedzić śmietankę, ale ja nigdy tego nie robię. Ziarenka zostają z nami ;-)
Śmietankę ubijamy, uważając, żeby nie otrzymać masła. W tym przypadku użyłam 250 ml śmietany i 250 gram mascarpone. Mało ortodoksyjnie, ale sama śmietanka choć pyszna nie jest zbyt trwała. Pod koniec ubijania dodajemy po odrobienie cukier puder. Gotowe.
Mamy już spód i krem. Teraz czas na dekorację. Ostudzony kruchy spód smarujemy kwaskowym dżemem. Najlepiej takim domowym z porzeczek produkcji babci Michała. Wiem, ze nie każdy ma dostęp do takich cudów, ale spokojnie ze zwykłym truskawkowym też się udało. Dodam tylko, ze jeśli nie dysponujemy laską wanilii możemy do kremu dodać ekstrakt lub pastę z wanilii.
Na dżem wykładamy Crème Chantilly, na krem kładziemy owoce. Pierwszą warstwę w miarę równo jako bazę, a potem szalejemy. Dzieło zwięczamy kilkoma malowniczo ułożonymi czereśniami i listkami mięty oraz posypujemy cukrem pudrem.
Składniki :
Kruche ciasto :
200 gram mąki pszennej
100 gram zimnego masła
50 gram cukru pudru
1 jajko
łyżka zimnej wody
szczypta soli
Crème Chantilly:
500 ml śmietany kremówki
1 laska wanilii lub łyżeczka pasty lub ekstraktu z wanilii
100 g cukru pudru (lub do smaku, można mniej)
Inne:
4 łyżki najlepszego dżemu porzeczkowego Babci Michała
dowolne drobne owoce
cukier puder do posypania
kilka listków mięty
* w tak zwanym "międzyczasie" dorabiamy jeszcze jedną porcję kruchego ciasta i pod groźbą znalezienia i pożarcia spodów pieczemy je dla domowników w formie kruchych ciasteczek...
Wygląda obłędnie. Czekam z niecierpliwością na letnie owoce.
OdpowiedzUsuń